Lutosphere (Leszek Mozdzer, Bunio, Andrzej Bauer)

Leszek Możdżer, Bunio i Andrzej Bauer: trzech artystów z trzech różnych muzycznych światów. Platformą do ich spotkania stała się muzyka Witolda Lutosławskiego, artysty bezkompromisowego, twórcy własnego, muzycznego języka. Możdżer to najpopularniejszy polski jazzman, Bunio jest czołową postacią awangardowej elektroniki (ale gra też m.in. w kultowym Dick4Dick), Bauer to uznany wiolonczelista klasyczny. Spotkali się by spojrzeć na fascynującą każdego z nich twórczość kompozytora Witolda Lutosławskiego, przez pryzmat własnych doświadczeń muzycznych. Fenomenem tego projektu jest, że ludzie o tak różnych artystycznych doświadczeniach potrafili się porozumieć, pogodzić perfekcję klasycznego wykonawstwa z nieobliczalnością jazzowej improwizacji. Spotkanie zaowocowało powstaniem muzyki o oryginalnym, nowym brzmieniu i zwartym, komunikatywnym programem.

Już samo zestawienie instrumentów jest zaskakujące. Połączenie elektrycznej wiolonczeli, przepuszczonej przez heavymetalowy fuzz, improwizującego fortepianu oraz elektronicznego pulsu osadzonego na niesymetrycznych podziałach wyciągniętych z partytur Lutosławskiego stworzyło nową muzyczną jakość. Dzięki elektronice Bunia w utworach słychać pocięty na sample głos samego kompozytora mówiący: „To, co było wczoraj jest złe! Tylko to, co jest dzisiaj może być dobre! Zaś gdy dobre będzie to, co będzie jutro - to, co jest dzisiaj dobre, będzie już złe”.

Frazy, motywy z utworów Lutosławskiego, głos, jego pełne dystansu wypowiedzi, które, same odmienione, zmieniają wszystko – muzykę, słowa, sensy i znaczenia. I przenoszą sztukę układania dźwięków w przestrzeń, w której Lutosławski sam nigdy nie przebywał. Muzycy o diametralnie odmiennych wrażliwościach spotykają się ponad podziałami.

- Zaleta tego zaskakującego w każdej minucie projektu: może przekona do tej arcytrudnej i wymagającej dużo wysiłku od odbiorcy muzyki nowych słuchaczy. Słuchaczy dotąd niczyich, którym nie starcza już ambitny jazz czy elektronika, ani odgrzewana klasyka. Należy teraz koniecznie pójść za ciosem i wydać płytę, która w sklepach muzycznych trafi na półkę „alternatywa” - pisze „Rzeczpospolita”.

Pianista Leszek Możdżer. Chudy, długopalcy jegomość we wzorzystym garniturze. Precyzyjny, szybki jak komputerowy program do grania na białych i czarnych klawiszach. Wykształcone pianistyczne zwierzę z duszą naturszczyka. Muzyka pod jego palcami przybiera kształty geometrycznych struktur tak pewnych siebie, tak pozbawionych przypadku, że aż nie chce się wierzyć, że to improwizacja. Wiolonczelista Andrzej Bauer. Filharmonijny muzyk „przestraja” liryczną wiolonczelę rodem z XIX-wiecznych salonów na nowe brzmienia wzmocnione delayem. Wiolonczela piszczy flażoletami, skowycze glissandami, czasem podśpiewuje, czasem maszeruje energicznie.

Wreszcie Michał Skrok, czyli m.bunio.s hit maker, zwany też po prostu Buniem. Wydobywa ze swych instrumentów dźwięki najbardziej radykalne: zgrzyty, zrytmizowane pętle, wypreparowane, „sztuczne” brzmienia. Właśnie jego muzyka, rodem z miejskich zakamarków, subkulturowych kodów dalekich od sztuki wysokiej, wnosi najwięcej energii, kolorów, ekspresji. Przetworzony elektronicznie głos Lutosławskiego przechodzi w rap, tworząc pulsujący kolaż sylab i pojedynczych słów. To najbardziej zaskakujący punkt koncertu! Najwięcej tu wolności, nieskrępowania, wyobraźni, akcje m.bunia.s nie tylko tchną w zespołowe muzykowanie świeżego ducha. Lepią także „Lutosferę”, czyniąc z niej spójną przestrzeń - czytamy w „Tygodniku Powszechnym”.

POWRÓT
 
Copyright © 2006-2008 by Fundacja Independent
THESIGN: THE COMPLAINER